poniedziałek, 29 grudnia 2014

Ogłoszenia 10

A więc kończy się rok 2014 z tego powodu pojawi się na blogu podsumowanie roczne, będzie to albo w sylwestra albo w nowy rok. Także z okazji nowego roku mam dla was propozycję co do konkursów, otóż jeśli będziecie klikać w reklamy i będę widział to na panelu, to udostępnię na blogu listę nagród spośród których będzie można wybierać jeśli się wygra w konkursach, pod listą gród będziecie mogli dawać swoje propozycje co do tego jakie chcecie nagrody. Liczę na to że z nowym rokiem uda nam się osiągnąć dobrą współpracę. Następnie przypominam o tym że chętnie zobaczymy nowych autorów na bloga i obserwatorów. Na koniec tradycyjnie już zachęcam do czytania, komentowania, obserwowania i klikana w reklamy.
PS: PinkSaw jeśli to czytasz to zgłoś się jakąkolwiek drogą.

niedziela, 28 grudnia 2014

Od Script Kiddie

Dzisiaj akurat nadarzyła się okazja do śledzenia tych herbatowców. A było tak, że początkowo nie miałam jak skołować worka. Nigdzie ich nie było. Potem jeden z Arabów wtajemniczonych w tą wyprawę wyszedł do kuchni, pozostawiwszy przed jej wejściem worek. Wzięłam go, po czym pobiegłam sprintem i wmieszałam się w niewielki tłum. Wyszliśmy ze studzienki i zaczęliśmy podążać na północ miasta. Szli też moi koledzy, ale ja się do nich nie zbliżałam. Ci ludzie od herby najwyraźniej mieli sojusz z tymi najemnikami. Po dwóch godzinach mozolnej wędrówki przez zniszczone miasto, dotarliśmy na miejsce. To była duża plantacja herbaty, ale mi to przypominało raczej warsztat samochodowy niż pole. Byli tam jacyś dziwni ludzie ubrani w palta i szorty oraz podkolanówki. Oni zbierali herbatę. Weszliśmy do jakiegoś małego budynku i pewien Arab wydał niezrozumiałą dla mnie komendę. W tym niewielkim pomieszczeniu znajdowały się niebotycznie wielkie ilości zebranej herbaty. Wszyscy zaczęli ładować worki. Po naładowaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną. Kilka worków sprzedano po drodze najemnikom. W końcu wróciliśmy do przypominającej dziuplę mewy studzienki kanalizacyjnej. W sumie to mało mi to dało. Może ludzie, których nakryto na szpiegostwie, zostali zatrudnieni jako zbieracze herby. Muszę się jeszcze czegoś dowiedzieć na ten temat.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku

Drodzy Czytelnicy z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego Roku 2015 życzymy wam przetrwania tego roku, zdrowia, szczęścia, pomyślności i na wypadek wybuchu apokalipsy to przetrwania. Udanego Sylwestra sukcesów w przyszłym roku.
Redakcja Miasta Apokalipsy
PS: Możecie w komentarzach pisać życzenia do nas.

wtorek, 9 grudnia 2014

Ogłoszenia 9

Witajcie drodzy czytelnicy, liczę na to że wzieliście sobie moje słowa do serca i klikacie w reklamy. Niestety teraz mam ograniczoną możliwość sterowania blogiem ponieważ mój pc doznał awarii, więc moja prośba jest taka że jeśli ktoś ma jakąś sprawę do mnie to proszę pisać na mój gmail ddareth7@gmail.com proszę też żeby moi współpracownicy skontaktowali się ze mną. Daję wam też powód do radości, ponieważ wyłączyłem weryfikację obrazkową przy komentarzach wcześniej nie zwróciłem uwagi na nią. Na dziś to tyle. Do usłyszenia.

sobota, 6 grudnia 2014

Od Wladimira

Widzę obóz najemników chyba ze 4 ja i moi ludzie z łatwością ich rozwalimy, a co będą miały gnojki za swoje.
-Clark dawaj mi tu mojego kałasza. Ty obstaw CKM'a a reszta niech mnie osłania.- Powiedziałem
-Tak jest Sir - Odrzekł jeden z moich podwładnych.
Dobra podkradam się pod obóz najemników, a tu co kurwa Clark otwiera ogień do tych gnojków.
-Cholera- myślę- ale dobra trzeba improwizować- Wyciągam kałacha strzelam do jednego.
Widzę ich dowódce schował się, eh jak widać coś mu nie poszło. Podbiegam do niego chwytam za szyję i zaczynam zabawę.
-Gadaj jaki jest wasz cel-
-Nic nie powiem ty skurwysynu-
-Gadaj-
-Wal się-
Podduszam mocniej wygląda na to ,że nic z niego nie wyciągnę. Wyciągam colta z kabury i strzelam mu w skroń.
-Sir pozbyliśmy się reszty- melduje mi Clark
-Dobrze Clark przeszukajcie ciała -
-Tak jest sir -
Kolejny obóz w tym tygodniu ciekawe co tu się dzieje.

środa, 3 grudnia 2014

Ogłoszenia 8

I wreszcie wystartowały reklamy na blogu. Z tych reklam będą pieniądze, a z pieniędzy nagrody w konkursach. Więc zachęcam do wysyłania prac na konkurs na logo i do klikania w reklamę was to nic nie kosztuje a możecie nawet zyskać. Z dobrych wieści jeszcze to że mam kontakt z Władimirem i już niedługo opowiadanie od niego. Proszę was również o aktywność w komentarzach, więc abyście mieli o czym pisać to takie pytanie. Co myślicie o tym żeby na facebook'u była strona Miasta Apokalipsy? Pomysł ten został mi podesłany od jednego z czytelników. Na koniec już tradycyjnie zachęcam do czytania i do dołączenia do ekipy.

wtorek, 25 listopada 2014

Ogłoszenia 7

Wybaczcie małą ilość opowiadań w ostatnim czasie, lecz nie mogę się skontaktować z połową ekipy, na moje wiadomości odpowiada tylko Script Kiddie. Postaram się w niedługim czasie to naprawić. Jeśli chcecie dołączyć do ekipy, a boicie się że nie będziecie mieli o czym pisać, tonie bójcie się staramy się sobie nawzajem pomagać. Więc jeśli chcecie to piszcie na skype, gg,w komentarzu lub na gmaila.
Przypominam o trwającym konkursie na logo naszego bloga, jakby ktoś zapomniał to wszystkie informacje są tu Konkurs. Na teraz to wszystko więc do usłyszenia.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Od Soldiera

Obudziłem Lili wcześnie rano i powiedziałem żeby się zebrała. Kiedy już zjadła śniadanie spytała się mnie
-Czemu kazałeś mi wstać tak wcześnie rano?-
-Ponieważ najemnicy rosną w siłę muszę cię odpowiednio przygotować - odpowiedziałem- chcę ci przedstawić człowieka który może cię nauczyć wiele przydatnych rzeczy.-
- Umiem o siebie zadbać- odpowiedziała
- Wiem. Ale ten człowiek był moim mentorem i umie więcej niż ci się wydaje-
Po tych słowach wstałem i wyszedłem z domu, mała wyszła po chwili, a za nami pokornie dreptał pies.
-Ponieważ dojście tam, twoje szkolenie  i powrót trochę nam zajmą to powinniśmy wyruszyć jak najszybciej-
-Dobra, ale musisz mi opowiedzieć jak go poznałeś -
- Opowiem ci podczas marszu- odpowiedziałem
Wyruszyliśmy w drogę, po pewnym czasie spojrzała na mnie pytająco więc zacząłem mówić
-Kiedy jakieś pięć lat temu przybyłem do miasta najemników prawie nie było, a większość mieszkańców stanowili łowcy skarbów, którzy gotowi byli wbić ci nóż w plecy z kilka banknotów. Codziennie chodziłem po tych ulicach przeszukując opustoszałe domy i wynosząc wszystko co miało jakąkolwiek wartość. Po pewnym czasie kiedy nabrałem trochę doświadczenia zacząłem okradać tych poszukiwaczy, nie było to trudne ponieważ zazwyczaj zakradałem się w nocy kiedy spali nieprzytomni od wypitego alkoholu. Pewnej nocy gdy zakradłem się do domu zajmowanego przesz jednego człowieka, Gdy próbowałem go okraść okazało się że on tylko spał, przyłożył mi nóż do gardła a ja myślałem że to już mój koniec. Lecz on zauważył we mnie coś więcej niż drobnego złodziejaszka i zaoferował mi miejsce u siebie, nie wiem czemu mu zaufałem i po prostu nie uciekłem przy najbliższej okazji. Po kilku dniach kiedy już się bliżej poznaliśmy spytał mnie czy chciałbym się czegoś nauczyć. To od niego dostałem pierwszą broń i to on nauczył mnie jak przetrwać w mieście . Kiedy po kilku latach nie mógł mnie już więcej niczego nauczyć spakowałem cały swój dobytek i wyprowadziłem się. Lecz spotkanie z nim mnie zmieniło z drobnego złodziejaszka, którym byłem stałem się człowiekiem odpowiedzialnym i obiecałem sobie że zaprzestane kradzieży i będę pomagał takim osobą jaką sam kiedyś byłem bezbronnym i zagubionym. I w końcu spotkałem ciebie-zakończyłem
Po chwili milczenia odpowiedziała
-Nie miałam pojęcia że tyle przeżyłeś-
-To było kiedyś, w tym mieście liczy się tylko to co jest teraz.-
-Dobra. Czyli chcesz mnie zostawić u tego człowieka na kilka lat?-
-Oczywiście że nie. Liczę na to że on nauczy cię podstaw, a potem ja nauczę cie reszty. A pozatym chciałem odwiedzić starego znajomego. A oto i jego dom-

wtorek, 11 listopada 2014

Ogłoszenia 6

Zbliżamy się w zawrotnym tępię to 3000 wyświetleń, w normalnych okolicznościach byłby to powód do konkursu, ale ponieważ ciągle trwa konkurs na logo to raczej nic z tego. Ciągle czekam na jakieś prace w konkursie i ciągle pracuje aby były jakieś nagrody w nim, jeśli się uda zorganizować to zostaniecie o tym powiadomieni. Zachęcam was do komentowania postów oraz do dołączenia do obserwatorów bloga i do zespołu piszącego. Pamiętajcie że ten blog jest prowadzony z myślą o was więc jeśli macie jakieś sugestie to piszcie na skype,gg lub gmailu. Na ten raz to wszystko więc do zobaczenia.

niedziela, 9 listopada 2014

Od Script Kiddie

Byłam pewna, że ten dzień będzie inny niż zwykle. Ze złością pomyślałam, że dzisiaj już nie zobaczę roweru rozjeżdżającego katedrę. Poza tym, muszę dzisiaj napić się tej herbaty.
Poszłam do pokoju, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole. Jedli ciastka z rabarbaru i popijali je herbatą; siadłam przy stole i napiłam się tej herbaty. Dobra była! Zauważyłam, że nigdy wcześniej takiej nie piłam. Ciekawe, dlaczego wcześniej nie spróbowałam, ale mimo to, nie chcę zamieniać się w moich towarzyszy. Nie chcę być herbatoholikiem. Muszę dowiedzieć się, gdzie tą herbatę wydobywają.
Nagle jeden z Arabów wstał i wydał jakąś komendę. Ludzie z worami zaczęli wstawać i wychodzić z pomieszczenia.
- Gdzie oni idą? - Spytałam.
- Po herbatę! - Odpowiedział inny Arab oczywistym tonem.
- Czy ja też mogę iść?
- Tylko wybrani mogą chodzić po herbatę - Odparł.
Przestałam zadawać pytania, zauważyłam bowiem, że wśród tych wybranych są moi koledzy.
- Czy można ich śledzić? - Spytałam jeszcze.
- Absolutnie nie! Niech cię Bóg broni!
- Przecież jesteś Arabem!
- Do rzeczy; kiedyś mój znajomy poszedł ich śledzić i zaginął bez śladu.
- Zabili go?
- Nikt tego nie wie, a jeśli już, to tylko herbatowcy.
- A mimo to, pójdę na przeszpiegi, może przebiorę się za jednego z nich lub ukradnę worek!
- Rób co chcesz - powiedział Arab. - Ja się do tego nie mieszam...
Po tej rozmowie postanowiłam, że przy najbliższej okazji pójdę ich śledzić. Zachciało mi się śmiać z tego, że inni walczą ze złym dyktatorem, a ja się zajmuję herbatą. Zapewne tak! Niedługo idę śledzić. Herbatowców, ma się rozumieć.

piątek, 31 października 2014

Ogłoszenia 5

Witajcie. Przechodząc od razu do rzeczy, dwa  tygodnie temu wystartował konkurs na logo, niepokoi mnie to że jeszcze nie było żadnych zgłoszeń. Wiem że nie każdy posiada gmail, albo nie każdy ma talent plastyczny, ale przecież nie liczy się wykonanie tylko pomysł a założenie konta w google jest darmowe. Następną sprawą jest już wielokrotnie przeze mnie powtarzany brak osób piszących, muszę przyznać że ilość czytelników poprawiła się od czasy rozpoczęcia konkursu, jeśli tak dalej pójdzie to może jednak pojawią się nowe twarze piszące. Teraz to będzie na tyle, pamiętajcie jeśli macie jakieś pytania, pomysły lub sugestie to piszcie w komentarzach, na mój skype dareth62 lub mój gmail ddareth7@gmail.com, pamiętajcie również że ja codziennie sprawdzam bloga w poszukiwaniu komentarzy.

sobota, 11 października 2014

Konkurs 1 - Logo

Dobra. A więc startuje pierwszy konkurs na blogu ( Nie licząc imienia dla psa) w tym konkursie trzeba zaprojektować logo dla bloga. Zdaję sobie sprawę że nie każdy potrafi zrobić super logo więc będzie oceniana głównie pomysłowość a nie wykonanie. Postaram się aby w tym konkursie była jakaś nagroda rzeczowa ale nic nie obiecuję. Zamieszczam również regulamin konkursu i proszę o przestrzeganie go.
1)Konkurs nie jest ograniczony czasowo, nie ma jeszcze ustalonego końca. Koniec zostanie ustalony w zależności od waszego udziału.
2)Nagroda w konkursie nie jest gwarantowana.
3)Prace konkursowe nie mogą być wcześniej publikowane.
4)Udział w konkursie mogą brać tylko obserwatorzy bloga.Więc zachęcam do dołączenia do nich.
5)Prace konkursowe należy przysyłać na adres ddareth7@gmail.com i muszą być wysłane z adresu gmail.
6)Prace konkursowe w komentarzach nie będą uwzględniane.
7)W temacie mają być zawarte słowa konkurs i logo
To cały regulamin. Czas start. Teraz.

Ogłoszenia 4

Tak oto jest sobota wieczór, dwa tygodnie temu dałem wam wyzwanie wbicia 2000 wyświetleń w dwa tygodnie, prawię się wam udało więc dziś startuje konkurs. Szczegóły podam w następnym poście a w tym apeluję do was a aktywność przynajmniej dorównującej tej która była teraz. Zachęcam również do dołączenia do ekipy piszącej.
Do zobaczenia w następnym poście.

poniedziałek, 6 października 2014

Od Script Kiddie

Siedziałam w sali komputerowej. Czekałam na noc i na odpowiedni moment do wyjścia z kanalizacji przypominających dziuplę mewy. Mijały godziny, zrobił się wieczór. Wszyscy powoli kładli się spać. Było około 23:00. Z sąsiedniego pokoju dała się słyszeć tylko rozmowa dwóch Rosjanów.
- Lubisz herbatę?-
- Herba to moje drugie życie - odpowiedział Siergiej.
- Lubię ją bardziej niż ty... - Stwierdził Wladimir z lekką zazdrością w głosie.
Pomyślałam, że mogę już iść szukać mojego zwierzątka. Wyszłam na korytarz i najciszej jak mogłam, podążałam w stronę wyjścia. Wyszłam z kanalizacji i pobiegłam na poszukiwania. Najpierw poszłam do bunkra i bardzo się ucieszyłam, albowiem znalazłam tam Rubixa. Wzięłam go na ręce i przytuliłam. Dałam mu kawałek rabarbaru. Miałam szczęście, że znalazłam go za pierwszym razem. Następnie wyszłam z bunkra razem z ocelotem i zobaczyłam jakichś dziwnych ludzi.
- To chyba nie naziole! - Pomyślałam i bardzo zachciało mi się śmiać. Ale zaraz przypomniało mi się o najemnikach, o których opowiadali nam Arabowie. Prawdę powiedziawszy, trochę się zawiodłam, że to nie naziści. Zawsze bowiem chciałam ich zobaczyć. Szybko chwyciłam kałasznikowa i wycelowałam w jednego z nich. Było ich dwudziestu. Albo dziesięciu. Przez ciemność nie mogłam się doliczyć. Jeśli strzelę, to zapewne mnie zauważą. Okazało się jednak, że strzały nie były potrzebne, albowiem zaraz zobaczyłam, jak we mnie celują. Puściłam serię z karabinu w ich stronę i krzyknęłam ,,szach mat bolszewiki!", po czym uciekłam z Rubixem do arabskich kanalizacji. Kiedy wróciłam, zobaczyłam, jak Siergiej coś za sobą targa. To jakiś worek.
- Co tam taszczysz? - Spytałam.
- Meble... Meble! - Odpowiedział szybko zakłopotany Rosjanin.
- Ty mebloholiku! - Krzyknęłam i po chwili powiedziałam:
- Gówno prawda, młodzieńcze. Taszczysz tam herbę. - Po tych słowach odwrócił się i szybko poszedł w swoją stronę.
- Taszcz sobie tą herbatę, to twoja sprawa. - Powiedziałam.
Muszę dowiedzieć się czegoś o tej herbacie.

sobota, 4 października 2014

Ogłoszenia 3

Brawo. Już prawie udało się wam wbić 2 tys wyświetleń, jeśli licznik w następnym tygodniu pokażę tę liczbę bo to w następnym konkursie postaramy się o jakieś nagrody. Takie przypomnienie z mojeje strony że udział w konkursie będą mogły wziąć osoby które obserwują naszego bloga więc zachęcamy do obserwowania. Zachęcam również do polecania bloga znajomym może jeśli wypali pomysł z nagrodami to lda tych co zaproszą dużo osób będą jakieś podarki. Na konie taka prośba z mojej strony że jeśli macie jakieś pomysły co się może stać w mieście to piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam Soldier

środa, 1 października 2014

Od Soldiera

Obudziło mnie lizanie w rękę, trochę potrwało zanim przypomniałem sobie że zamieszkał z nami pies kolejną chwilę przypominałem sobie jego imię.
-Pułkownik, nie teraz.-
Od razu z Lili zauważyliśmy że jest on bardzo inteligentnym zwierzęciem, nie tylko szybko nauczył się swojego imienia, ale również błyskawicznie przyswajał komendy. Minęło już kilka dni odkąd go przygarnęliśmy. Szybko nauczył się naszego planu dnia i często chodził z nami na patrole. Obróciłem się na drugi bok i próbowałem znowu zasnąć, lecz pies mi nie pozwolił. W końcu wstałem, ubrałem się i zjadłem śniadanie, pies oczywiście dostał swoją porcję. Następnie udałem się na patrol, niestety musiałem iść sam ponieważ Lili gdzieś zniknęła. Poszedłem swoją zwykłą trasą, a Pułkownik posłusznie podreptał za mną. Zazwyczaj na tej trasie można było spotkać kilku najemników, zazwyczaj ich ignorowałem, bo gdyby nagle zaczęli znikać w tej okolicy, to ich dowództwo zaczęłoby coś podejrzewać. Tym razem też było ich kilku, już miałem się położyć na ziemi i poczekać aż przejdą, kiedy nagle usłyszałem jakiś szmer za sobą, odwróciłem się i zobaczyłem za sobą jednego z najemników, który musiał odłączyć się od reszty.
-Nie ruszaj się!- powiedział- ty musisz być jednym z tych buntowników za, których są wystawione nagrody-
Zauważyłem że Pułkownik schował się za mną i tamten go nie widzi, pies zaczął się czołgać w jego stronę próbując zajść go od tyłu.
-Odłóż powoli broń i poddaj się to nic ci nie zrobię -powiedziałem spokojnie nawet nie sięgając po broń.
-Nie rozśmieszaj mnie- odparł - to ja mam cię na celowniku, a ty nawet nie zdążysz sięgnąć po broń-
Zauważyłem że Pułkownik zajął już miejsce za nim i patrzy na mnie, jakby szukając przyzwolenia, łagodnie kiwnąłem głową a on skoczył na najemnika z taką siła, że gdy uderzył o ziemię głową to stracił przytomność nie wydając żadnego dźwięku. Błyskawicznie doskoczyłem do zbira i poderżnąłem mu gardło nożem.
-Dzięki piesku- powiedziałem po wszystkim- uratowałeś mi życie. Chodź wracamy do kryjówki.-

Ogłoszenia 2 i pół

Witajcie moi drodzy.
Jak pewnie zauważyliście są już wyniki konkursu(wiem miała być ankieta do dziś do północy,mój błąd) i wygrało imię Pułkownik, więc zaraz spróbuje napisać jakieś opowiadanie. Chce was zachęcić do dołączenia do obserwatorów bloga bo tylko oni będą uprawnieni do brania udziału w konkursach, a najbliższy już z okazji 2000 odsłon i jeśli tą liczbę uda się wam szybko uzyskać to postaramy się o jakieś nagrody w konkursach więc polecajcie znajomym.

niedziela, 28 września 2014

Ogłoszenia 2 (EDIT)

Hej,Hej,Hej Witajcie. To już drugie ogłoszenia a w nich więcej informacji niż ostatnio, więc usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na niespodziankę.
Po pierwsze jak pewnie zauważyliście nasz blog zyskał nowy wygląd.Oceniajcie go w komentarzach i piszcie co o nim sądzicie.
Po drugie ankieta w której wybieraliście imię dla psa zakończyła się, wynik to remis pomiędzy imieniem Pułkownik a Karabin. Więc do środy do północy będzie ankieta w której zadecydujecie ostatecznie.
I teraz zapowiedziana niespodzianka czyli ogłoszenie numer trzy, lecz zanim do niej przejdziemy kilka słów wstępu. Niektórzy z was pewnie wiedzą że z bloga można czerpać korzyści majątkowe. My tego nie robimy ale postanowiliśmy że jeśli będzie wiele osób odwiedzających bloga to zaczniemy pobierać fundusze które będą przeznaczane na nagrody w konkursach, które (jeśli to wypali) będą częściej organizowane. Oczywiście będą także nagrody dla osób piszących. Więc zachęcajcie znajomych do odwiedzania naszego bloga,  zachęcamy również do dołączenia do ekipy. Następny konkurs będzie organizowany z okazji 2000 odsłon, więc mam do was propozycje. Jeśli w tydzień lub dwa uda się wbić 2000 wyświetleń to w następnym konkursie spróbujemy już jakąś nagrodę zorganizować. więc pamiętajcie to zależy od was.
Na ten raz to będzie tyle. Pozdrawiamy was Soldier, Lili i reszta ekipy.
EDIT: Zachęcam też do obserwowania bloga poprzez dołączenia do obserwatorów yć moze ma to jakiś wpływ n  finanse bloga. Więc do udziału w konkursach będą uprawnieni tylko obserwatorzy bloga.

piątek, 12 września 2014

Ogłoszenia

Witajcie nasi drodzy czytelnicy, w tym poście zamiast kolejnych przygód z Miasta będzie kilka ogłoszeń.
Po pierwsze, chcemy was gorąco przeprosić za to że dawno nie było opowiadania, staramy się lecz są tylko cztery osoby piszące, które już prawie nie mają weny. Liczymy że ktoś będzie chciał dołączyć do Miasta i wesprze naszą skromną ekipę.
Po drugie, pierwszy etap konkursu niedługo dobiegnie końca, uznajmy że w sobotę o godzinie 20 wystartuje ankieta w której wybierzecie imię psa.
Na pierwszy raz to będzie tyle. Jeśli macie jakieś pytania to śmiało udzielajcie się w komentarzach.
Pozdrawiamy Lili i Soldier

piątek, 22 sierpnia 2014

Od Script Kiddie

Postanowiłam pójść po mojego ocelota. Dwóch arabskich terrorystów poszło ze mną, albowiem nie darzyłi mnie oni zbytnio zaufaniem. Wejście do bunkra było otwarte. Kiedy weszliśmy do środka, Rubixa tam nie było.
- Po co uczyłam go otwierać wejście! Musi być gdzieś w okolicy.- Powiedziałam.
Szukaliśmy do wieczora i nie znaleźliśmy. Wróciliśmy do bazy. Vladimir i Siergiej pili herbatę z Arabami, a ja myślałam o Rubixie. Potem wprowadzono nas do pracowni komputerowej. Ja i kilku arabskich terrorystów pisaliśmy exploity. A Vladimir i Siergiej powiedzieli, że zaraz dołączą, jak tylko wypiją kolejną szklankę herbaty. Potem były kolejne szklanki, a ja ciągle myślałam o ocelocie i nie mogłam się skupić na pisaniu. Postanowiłam, że jutro znowu pójdę go szukać.

środa, 20 sierpnia 2014

Od Soldiera

Kiedy wstałem zobaczyłem że mała gdzieś poszła.
-Bomba-pomyślałem-znowu trzeba będzie ją wyciągać z kłopotów-
Zjadłem śniadanie i poszedłem na swój codzienny obchód miasta. Kiedy szedłem przez dzielnice domów wielorodzinnych zobaczyłem oddział najemników którzy stali przy jednym z domów. Normalnie bym ich zignorował, ale ponieważ coraz więcej osób osiedla się w tej części miasta postanowiłem coś z tym zrobić. Udałem się do Roba i jego ludzi i poprosiłem go aby przydzielił mi dwóch lub trzech ludzi do pomocy. Kiedy razem z nimi wróciłem na miejsce najemnicy ciągle tam byli. Postanowiłem że zastosujemy starą taktykę wojskową, ponieważ było nas czterech to zajedziemy ich z czterech stron. Po krótkiej walce z domu wyszła Lili, a za nią ten sam pies, którego już kilkakrotnie widywałem w mieście.
-Czemu zawsze jak stracę cię z oczu, to musisz pakować się w kłopoty?-zapytałem
-Nie wiem czemu-odpowiedziała-Po prostu tak wychodzi.-
Pies podszedł i polizał ją po ręce.
-Zobacz-powiedziała-znalazłam nam nowego kompana. Możemy go zatrzymać?-
-Dobra-odpowiedziałem-ale trzeba mu wymyślić jakieś imię-po czym zwróciłem się do ludzi Roba
-Wróćcie do obozu i powiedzcie Robowi żeby ustawił patrole w okolicy naszych obozów-
-Tak jest-powiedzieli chórem i odeszli.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie. Z tej strony Soldier i mam dla was dobrą nowinę. Razem z Lili organizujemy konkurs na imię dla naszego nowego towarzysza psa. Konkurs składa się z dwóch etapów. W pierwszym wpisujecie w komentarzach pod tym postem proponowane imiona dla psa. W drugim razem z Lili wybierzemy najlepsze,najładniejsze, najoryginalniejsze imiona i umieścimy je w ankiecie, w której wy wybierzecie zwycięzce. Osoba która wygra otrzyma wpis na listę zasłużonych czytelników bloga oraz jeśli będzie chciała nagłówek lub coś związanego z wyglądem na swojego bloga.
Konkurs zaczyna się już teraz.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Lili

Gdy rano się obudziłam, a Solider jeszcze spał, wyszłam cicho z domu i poszłam szukać jedzenia. Oczywiście uważałam by unikać głównych ulic, w końcu nie chce wracać do ojca. Weszłam do starego domku dwu rodzinnego i poszłam szukać w nim jakiś konserw. Nagle usłyszałam coś jakby szczekanie, w pierwszej chwili strasznie się przestraszyłam i złapałam mojego ukochanego uzika, jednak okazało się że to zwykły pies. Był on dosyć spory i najwyraźniej należał do rasy owczarka niemieckiego, jednak trudno mi powiedzieć, psy i ogólnie zwierzęta są teraz wielką rzadkością, wiele z nich tak jak ludzie wyginęli. Owczarek zaczął się do mnie powoli zbliżać, kiedy w końcu znalazł się przymnie położył się i wskazał głową żebym go pogłaskała.
- chodźmy tutaj - usłyszałam kogoś 
Szybko pobiegłam na górę domu, na szczęście pies pobiegł za mną. Schowaliśmy się pod zniszczonym, zakurzonym łóżkiem i wyczekiwaliśmy aż tamci pójdą . 

sobota, 16 sierpnia 2014

Od Script Kiddie

Kiedy przybyliśmy na miejsce, ujrzeliśmy terrorystów. Arabskich terrorystów! Obserwowaliśmy ich zza rogu sklepu. Stali dokładnie na tej pokrywie od studzienki kanalizacyjnej. I obok niej oczywiście.
- Musimy opuścić kraj. - Powiedziałam
Lecz zamiast tego, udaliśmy się do tego gościa. Powiedział nam, że to są jego ludzie. A potem wyzywał nas od debili, że jesteśmy jego debilami i takie tam. Dziwne rzeczy.Ponownie udaliśmy się tam, a gdy wytłumaczyliśmy, kim jesteśmy, powitali nas chlebem i solą. I ciastkami z rabarbaru. Uprzednio oczywiście weszliśmy do studzienki, której wnętrze przypominało dziuplę mewy. Tam było super! Jak w każdej dziupli. Potem nas oprowadzili po swojej bazie. Nagle przypomniałam sobie o swoim ocelocie. Muszę po niego wrócić! Został bowiem sam, w bunkrze, bez jedzenia.

piątek, 15 sierpnia 2014

Od Wladimira

Po spotkaniu z tym gościem i tą małą dziewczyną byłem pewien co zrobię. Usłyszałem że przez miasto będzie jechać konwój,postanowiłem go zaatakować żeby zdobyć jakąś ciężarówkę. Więc postanowiłem poszukać kogoś kto ma ładunki wybuchowe i paru szalonych ludzi gotowych do wykonania mojego planu
Zajęło mi to 2 dni ale w końcu kogoś takiego znalazłem. Nazywał się Joseph i był handlarzem broni.
Powiedziałem mu ,że potrzebuję ładunków wybuchowych oraz paru ludzi. Powiedział że ma jedno i drugie ale to kosztuje.
-Więc ile chcesz?-zapytałem
-Chcę wziąć udział w tym napadzie ,a zyski podzielimy po połowie. Co ty na to?-
-Pytasz się mnie jakbym miał jakiś wybór.-Odpowiedziałem
Następnego dnia zebraliśmy się ,nas dwóch i jego ośmiu ludzi, niedaleko trasy przejazdu konwoju.
-Słuchajcie-powiedziałem- transport wygląda w ten sposób: Na początku jedzie Jeep w którym jest czterech ludzi, za nim jadą trzy ciężarówki z zaopatrzeniem i bronią po dwóch ludzi w każdej ,na końcu jedzie kolejny Jeep z czterema ludźmi. Plan wygląda tak podkładamy ładunki na drodze i wysadzamy je w momencie kiedy pierwszy Jeep będzie po nich przejeżdżał, następnie pięciu ludzi atakuje ludzi z drugiego Jeepa a reszta bierze ciężarówki. Ktoś ma jakieś pytania?-
-Nie-odpowiedzieli chóralnie
Po około pięciu minutach nadjechał konwój, plan został wykonany co do joty, a po naszej stronie był tylko jeden ranny. Kiedy odprowadziliśmy ciężarówki wraz z Jeepem w bezpieczne miejsce zaczepiłem Josepha.
-Słuchaj mógłbyś dla mnie przechować moją część łupu?-zapytałem- Aktualnie nie mam co z nią zrobić ,a może kiedyś się przyda.-
-Dobra. Jeśli byś kiedyś potrzebował pomocy to wiesz do kogo się zgłosić-odrzekł
Po tym jak się rozeszliśmy pomyślałem że już niedługo będę mógł uratować Piotra, już niedługo.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Od Soldiera

Siedzieliśmy z Lili w kryjówce myśląc co zrobimy dalej z wciąż rozszerzającym się gronem najemników w mieście.
-Zobacz.-powiedziała Lili
Popatrzyłem we wskazanym przez nią kierunku i ujrzałem grupę najemników. Razem z małą poszliśmy aby ic  złapać i przesłuchać. Lili zaszła ich z przodu a ja z tyłu.
-Rzućcie broń-zawołałem-jesteście otoczeni!.-
O dziwo posłuchali od razu.
-Spokojnie-powiedział ten co szedł na ich przodzie-Nie chcemy żadnych kłopotów. Przyszliśmy tu aby przyłączyć się do walki przeciwko dyktatorowi Johnowi Blackowi.-
-Nieczęsto się zdarza że najemnicy tak sobie odchodzą do tak dobrego zlecenia- powiedziałem
-Tak naprawdę to my się zapisaliśmy po to żeby się dostać do miasta. Odkąd córka Blacka uciekła zabronił on wszystkim opuszczania miasta, oczywiście wszystkim prócz swoim najemnikom. Więc zapisaliśmy się i zostaliśmy wysłani tu, od miasta. Potem wystarczyło poczekać na odpowiedni moment i uciekliśmy zabierając trochę prowiantu i sprzętu.-
-Dobra, muszę wam uwierzyć więc zaprowadzę was do miejsca gdzie możecie rozłożyć obóz i gdzie nikt nie powinien was odnaleść.-
-Dzięki stary. Z tego wszystkiego nie zdążyłem się przedstawić. Nazywam się Rob, gdybyś czegoś potrzebował wyślij do mnie wiadomość to zawsze chętnie pomogę z moimi ludźmi.-
-Dobra-
Po tej rozmowie zaprowadziliśmy ich do opuszczonego magazynu i pożegnaliśmy się z nimi.

piątek, 25 lipca 2014

Od Script Kiddie

Kiedy dziwny gość mnie gdzieś prowadził, nagle, niespodziewanie, nie wiadomo skąd, usłyszałam strzały. Prowadzący mnie gościu padł. Potem ujrzałam za mną Siergieja i Vladimira - moich towarzyszy. Odebrałam mojego kałasznikowa ledwo żyjącemu człowiekowi i podbiegłam do moich kolegów.
-Co on chciał od ciebie? - Spytał Vladimir.
-Nie wiem! Najpierw się mnie o coś pytał, potem podjął nieudaną próbę zabicia mnie, a ja powiedziałam mu, że jestem hakerem, więc mogę się do czegoś przydać, no i żeby mnie nie zabijał.
-O co się pytał?
-Skąd mam wiedzieć? Nie słuchałam go... Może to nawet szkoda.
-Zdaje się, że on jeszcze żyje. Może dowiemy się czegoś od niego. - Powiedział Siergiej.
-To nawet niezły pomysł, ale po co... Niech umiera w spokoju. - Odpowiedziałam.
Po krótkiej dyskusji zdecydowaliśmy się jednak pójść. Dowiedzieliśmy się od niego, że pracuje on dla jakiejś tajnej organizacji  i że szuka ludzi, którzy znają się na komputerach oraz tego, że poluje na kogoś - z wzajemnością. Następnie kazał nam zaprowadzić go w jakieś bezpieczne miejsce i wejść do jakiejś studzienki kanalizacyjnej obok starego sklepu ze słodyczami. Musieliśmy to zrobić, albowiem groził, że jego armia nas zabije.

wtorek, 22 lipca 2014

Od Soldiera

Następnego dnia po śniadaniu wybraliśmy się na patrol. Lili szła przodem a ja jakieś 20-30 metrów za nią. Kiedy przechodziliśmy w okolicy starych bunkrów, w których po apokalipsie zamieszkali ludzie mała nagle stanęła i zaczęła coś mówić. Po chwili zobaczyłem że mówiła do jakiegoś człowieka który celował do niej z PPSz. Stał do mnie odwrócony plecami więc zakradłem się do niego od tyłu i przyłożyłem mu nóż do gardła.
-Rzuć broń- krzyknąłem
On usłużnie rzucił swój karabin na ziemię. Schowałem nóż i wycelowałem do niego z M16.
-Dobrze kolego. A teraz sobie porozmawiamy. Po pierwsze kim jesteś i co od niej chcesz? -
- Jestem Władimir Gliszenkov, a do twojej małej przyjaciółki nic nie mam. Tylko że kilka dni temu porwał mnie oddział najemników, który zawiózł mnie do miasta. Tam jakiś gostek zaproponował mi pewien układ, albo cię znajdę i dostarczę żywą lub martwą , albo on zabije mojego przyjaciela.-
-Dobra. A nie możesz po prostu nie szukać jej licząc na to że on będzie myślał że jej nie znalazłeś?-
-Musze raz w tygodniu składać raport jego najemnikom.-
- To teraz ja mam dla ciebie propozycje. Albo zostawisz ją w spokoju, albo zabije cię teraz na miejscu. Co wybierasz?-
- Dobra zostawię ją, ale co mam powiedzieć najemnikom?-
-Czekaj,- powiedziała milcząca do tej pory Lili-mam pomysł. Może mógłbyś robić za podwójnego agenta. My ci pomożemy ich oszukiwać, a ty pomożesz nam rozpracować ich siatkę od środka. Co ty na to?-
- Jak dla mnie może być.- powiedział Władimir- ale co na to twój przyjaciel?-
-A więc umowa stoi?-spytałem
-Stoi- odpowiedział Rosjanin
Następnie podał rękę najpierw mi a potem Lili.

niedziela, 20 lipca 2014

Od Lili

Nie wiem co zrobi, bo w końcu mam już przerąbane, nie rozumiem mojego ojca, no bo po co mu mój trup? Czyżby chodziło o? Nie na pewno nie o to. Na pewno!
-Mała to co teraz robimy? - zapytał Solider przeciągając ciało w kąt pokoju.
- Ja pierdole nie wiem. Mam przejebane. - zaczęłam panikować - i przeze mnie ty też możesz mieć przejebane. Wycofaj się dopóki możesz. - powiedziałam siadając na krześle załamana- czy warto było uciekać od ojca?
-Czemu od niego uciekłaś ? - zapytał , widząc moją nie chęć odpowiedzenia powtórzył jeszcze raz to samo pytanie.
- Mój ojciec uparcie twierdzi że jestem reinkarnacją jego żony, czyli prościej mówiąc że jestem moją mamą .Ponieważ wyglądam zupełnie jak ona, niby nawet wzrost mam ten sam. Uciekłam od niego ponieważ nie wytrzymywałam już tego, trzymał mnie w klatce  i codziennie przychodził do mnie by ... muszę dalej mówić-łzy leciały mi z oczu .
Solider podszedł do mnie i mnie przytulił, to był miły gest.
- ok już spoko ! - powiedziałam ocierając łzy z twarzy-
-Teraz muszę wymyślić co dalej robię, bo mam przejebane, w sumie od zawsze mam przejebane więc już się do tego przyzwyczaiłam- powiedziałam bez skrupułów
W sumie już za kumałam po co mu jestem nawet nie żywa, jemu do szczęścia potrzebne jest tylko moje ciało i moja twarz. A to psychol jebany. Gnoju wydaje się że dostanie mnie z powrotem w sumie wole już się wysadzić niż żeby on dostał moje ciało.

środa, 16 lipca 2014

Od Script Kiddie

Po dwuminutowym patrzeniu się na studzienkę kanalizacyjną i jej pokrywę, postanowiłam pójść do mych rastafariańskich towarzyszy. Wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi. I to chyba prawda, albowiem nie minęłam jeszcze byłego sklepu monopolowo-spożywczego, a zaatakował mnie gościu z pistoletem. Spytał się mnie chyba, czy kogoś nie widziałam. Ja nawet nie wiedziałam kogo. Zastanawiałam się bowiem, dlaczego rekiny nie mają pterodaktylich skrzydeł i czy trawa to naprawdę mały niedźwiadek.
-Co?! - Krzyknęłam. On przystawił mi pistolet do głowy.
-Odpowiadaj, albo cię zabiję. - Powiedział spokojnym tonem.
-Nie usłyszałam pytania. Ale nie zabijaj mnie! Mogę się do czegoś przydać! A zresztą, nic nie widziałam i nic nie słyszałam! Mogę już iść? - Pociągnął za spust. Ale chyba brakło amunicji.
-Cholera! - Krzyknął, a ja usilnie starałam się nie roześmiać i nawet mi się to udawało!
-Mogę się do czegoś przydać... Kiedyś byłam hakerem. - Rzekłam, nadal próbując się nie roześmiać.
Następnie wyjął sztylet, i przykładając mi go do gardła, kazał mi oddać mu mojego kałasznikowa. Musiałam oddać. Przystawił mi go do głowy, a potem gdzieś prowadził.
-Panie władzo, nie zabijaj mnie, ja mam ocelota, ściany, kałaszka i rastafarianów. - Powiedziałam, ale on mnie ignorował i szliśmy tak dalej.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Od Władimira

Tłumacz zaprowadził nas do pojazdu opancerzonego, powiedział nam żebyśmy nic nie kombinowali i, że zabierze nas do biura jego szefa. Po tym jak to powiedział wyruszyliśmy jechaliśmy tak z dobre kilka godzin. Po drodze napotkaliśmy mniejszy oddział wojska i parę pojazdów opancerzonych. Kiedy dotarliśmy żołnierze zakryli nam oczy jakąś szmatą. Zaskoczyła nas pewna rzecz kiedy dotarliśmy na miejsce ci żołnierze z którymi jechaliśmy mówili w naszym języku. Zostaliśmy rozdzieleni. Mnie zabrali chyba do ich szefa lub kogoś w tym rodzaju. Ten ich cały szef zaproponował mi współpracę z nim a polegała ona na tym ,że Piotr zostanie tutaj a ja odnajdę pewną dziewczynę żywą lub martwą. Oczywiście zgodziłem się bardzo się zdziwiłem kiedy pokazał mi zdjęcie tej dziewczyny pomyślałem w głowie to ta dziewczyna która pytała się skąd mam PPSz. Po tej rozmowie wypuszczono mnie na wolność oddano mi moją pepesz oraz jedzenie które miałem przy sobie. Wyruszyłem na poszukiwanie tej dziewczyny miałem nadzieję, że nie okłamano mnie, że kiedy zabiorę ją do tego miejsca nie zostanę zabity.

sobota, 12 lipca 2014

Od Soldiera

Po tym co usłyszałem byłem w kropce. Albo jej pomogę i narażę się założycielowi jednego z niewielu miast ocalałych na świecie, albo ją zostawię na pastwę losu i będę ją miał na sumieniu.
-Dobra- powiedziałem do niej-z tobą rozmówię się później, a teraz pomówmy z naszym gościem-
Podeszliśmy do niego a ja przy okazji wyjąłem nóż z pochwy.
-A więc panie lubię napadać niewinne nastolatki. Kim jesteś i po co tu przybyłeś? -
-Wszyscy mówią na mnie Colt i jestem łowcą nagród - odpowiedział -a przybyłem tu tylko w jednym celu, po nią-kiwnął głową w stronę Lili-
-Drugie pytanie.Po co ci ona potrzebna? -
-Nie twój interes-odpowiedział
Dźgnąłem go w zdrową nogę
-Zła odpowiedź. Pozwól że zapytam jeszcze raz. Po co na nią polujesz? -
-Wyluzuj gościu, istnieją bardzo wpływowi ludzie którzy dadzą dużo żeby dostać ją żywą lub martwą. A to co przed zabiciem jej bym zrobił to już moja sprawa. - uśmiechnął się paskudnie
Kątem oka zauważyłem że mała poruszyła się niespokojnie. Walnąłem naszego jeńca w twarz.
-Następne pytanie. Ile płacą ci wpływowi ludzie? -
-Więcej niż warte jest całe to miasto.-
-Kolejna zła odpowiedź- tym razem ugodziłem go w rękę- a ja nie toleruje złych odpowiedzi-
- Pan Black obiecał że każdy kto dostarczy mu córkę dostanie wysokie stanowisko w mieście a poza tym taki zapas broni jakiego zapragnie.-
-Ostatnie pytanie.-odrzekłem- Ilu was jest w mieście?-
-Nie wiem-odparł bez mrugnięcia okiem, lecz zauważyłem że kłamie.
Bez zastanowienia wyrwałem mu z kabury Colta i strzeliłem w krocze, zawył jak zarzynana świnia
-Odpowiesz poprawnie czy mam ci zrobić coś jeszcze gorszego?-
-Dobra, dobra-wykrzyczał- Razem ze mną do miasta przybyło jeszcze 10 osób, ale słyszałem że pan John Black chcę wysłać tu swoją prywatną armię-
Następne wydarzenie odbyły się jakby w przyśpieszonym tempie, Lili sięgnęła po swojego UZIka i wpakowała gościowi cały magazynek w głowę, aż po podłodze zaczęły się walać resztki jego mózgu.
Uśmiechając i śmiejąc się przy tym jak szalona.
-Dobrze -powiedziałem-Teraz to dopiero mamy problem-

sobota, 5 lipca 2014

Od Lili

Kiedy myślałam że już po mnie, zjawił się Solider. Postrzelił kolesiowi nogę i rękę. Cholera szkoda że kurde temu gościowi kebabem łepetyny nie przestrzelił, chociaż w sumie to dobrze mogę temu gościowi sama go przestrzelić albo zgnieść. Wzięliśmy go do kryjówki, kiedy jadłam Solider nagle na mnie spojrzał i powiedział
-Teraz musisz mi wszystko wyjaśnić.-
-Jasne wyjaśnię, ale...-
-Nie ma żadnego ale! No gadaj ,muszę wiedzieć kogo postrzeliłem .- oczekiwał na odpowiedź-
 -Jestem córką Johna Blacka. Naprawdę nie nazywam się Lili White tylko Liliana Black, uciekałam od ojca bo... Proszę cię mogę nie mówić czemu? To po prostu za trudne dla mnie by o tym mówić -
Spojrzałam na Solidera, najwyraźniej analizował wszystkie fakty, aż w końcu powiedział spokojnie
-A więc jesteś córką założyciela miasta? -
-Tak -
-A ten kolo? Co on od ciebie chciał ? -
Nie patrzyłam mu w oczy
- Mój ojciec kazał mu mnie przyprowadzić .... Martwą -
 Po co ja mu to mówiłam ! Teraz bedzie uważał ze zrzuce na niego moje kłopoty !    

czwartek, 3 lipca 2014

Od Script Kiddie

Bawiąc się z Rubixem na ulicy, usłyszałam reggae.
- Pewnie znowu jakiś Rasta... - Pomyślałam i razem z ocelotem ruszyliśmy w stronę muzyki. Lecz zamiast Rastafarianina, ujrzeliśmy dwóch.
- Elo! - Przywitałam się z nimi. Oni zaś, widząc mnie i mojego kota, przywitali się z nami i zaczęli opowiadać o swoich przygodach.
- Równi z was goście! - Krzyknęłam do nich. Opowiedziałam im parę sucharów. Rasta poczęstowali mnie suchym chlebem, a ja dałam im butelkę wody.
- Nara! Ja i Rubix idziemy do parku...
- Do widzenia, man! Może jutro, lub pojutrze, albo wczoraj się zobaczymy! - rzekł jeden z nich.
- Oki doki! Jutro postaram się przyjść! - Odpowiedziałam.
Ruszyłam z Rubixem do parku.
Siedząc na starej, metalowej ławce, dostrzegłam owczarka niemieckiego, leżącego obok jakiegoś żula.
- Psie! - Krzyknęłam do zwierzęcia. Nie odpowiedział, tylko się na mnie spojrzał. - Chyba idę szukać wyposażenia do bazy - pomyślałam i ruszyłam w drogę. Wtem usłyszałam kroki. Szedł za nami ten owczarek.
- Elo! - Krzyknęłam do niego - nie mam nic do jedzenia, jeśli o to chodzi... No dobra, mam! - Rzuciłam mu kromkę rastafariańskiego chleba. Zaraz ją wszamał. - Reszta dla mnie! - Powiedziałam stanowczo. Pies wyraźnie mnie i ocelota polubił, albowiem chodził za nami.
- Rubix chyba nie pogardzi nowym przyjacielem, mieszkał już bowiem z innymi zwierzakami. - Rzekłam do owczarka. - Swoją drogą, jak masz na imię? - Znów nie odpowiedział. - Dobra, nie musisz mówić... Ja jestem Ola. - Odpowiedziałam, udając, że się obraziłam.
Zaraz usłyszałam, że ktoś za nami biegnie. Był to ten żul, zapewne szukał swego psa.
- Elo żulu. Yyy, to znaczy... - powiedziałam.
- Dzień dobry, przepraszam za psa, on zawsze musi się do kogoś przyczepić.-
- No dokładnie! Jak ma na imię?-
- Mieszko.-
- Prawilne imię. Zabierz go pan ode mnie. - Roześmiałam się.
- Do widzenia.-
- Nara Mieszko i żulu. - Pożegnaliśmy się, po czym poszłam dalej z ocelotem.

środa, 2 lipca 2014

Od Władimira

Postanowiłem wybrać się na mały zwiad i sprawdzić, czy nikt nie kręci się w pobliżu naszego baru.
Podczas swojego patrolu zobaczyłem w oddali dwóch zakapturzonych ludzi mieli ak47 więc wolałem się nie zbliżać, wyglądali jakby czegoś szukali. Po chwili zjawił się wóz opancerzony a w nim chyba z 20 żołnierzy postanowiłem szybko uciekać do kryjówki aby poinformować towarzyszy. Kiedy dotarłem do kryjówki okazało się ,że przy życiu pozostał tylko Piotr.
-Co tu się stało?-zapytałem go
-Było ich tu 6, mieli broń, nie mieliśmy szans-
-Spokojnie-powiedziałem-powiedz wszytko jeszcze raz tylko wolno i spokojnie-
-Było tu sześciu ludzi z ak47...-
Nie zdążył dokończyć zdania ponieważ rozległ się huk i nagle dach budynku zawalił się na nas. Cudem przeżyliśmy, niestety kiedy wyszliśmy spod ruin tam czekała na nas już grupa tych żołnierzy.
Mówili coś do nas ale w nieznanym nam języku. Po chwili zjawił się ich dowódca z tłumaczem. Tłumacz powiedział nam abyśmy oddali naszą broń i poszli za nim. Zgodziliśmy się bo co innego mogliśmy zrobić?

wtorek, 1 lipca 2014

Od Soldiera

Gdy obudziłem się rano zauważyłem że Lili gdzieś poszła.
-Może, już nie wróci-pomyślałem
Nagle zobaczyłem karteczkę na stole, przeczytałem ją i przygotowałem sobie skromne śniadanie, zostawiłem także porcję dla małej. Udałem się na swój codzienny obchód. Kiedy przechodziłem koło starej fabryki usłyszałem rozmowę. Podkradłem się bliżej i zobaczyłem, ze jakiś facet trzyma pistolet przy głowie Lili. Szybko przeanalizowałem sytuację i doszedłem do wniosku że nie mogę strzelić, zdążyłby jeszcze nacisnąć spust. Nagle po drugiej stronie rozgrywającej się scenki coś się poruszyło i  jakby znikąd pojawił się pies, ten sam co wczoraj. To rozproszyło jego uwagę, a mi celnym strzałem udało mi się go postrzelić najpierw w rękę, a potem w nogę.
-Lili nic ci nie jest-zapytałem wychodząc z kryjówki
-Nic się nie stało-odpowiedziała-tylko przez chwilę myślałam że już po mnie-
Związaliśmy tego tajemniczego gościa,nakarmiliśmy psa, który po posiłku znowu się ulotnił. Wróciliśmy do kryjówki prowadząc swojego jeńca. Gdy Lili zjadła posiłek powiedziałem do niej.
-Dobra mała teraz musisz mi wyjaśnić wszystko po kolei-

niedziela, 29 czerwca 2014

Od Lili

Kiedy wczoraj Solider zrobił coś do jedzenia, zjadłam i od razu położyłam się spać. Obudziłam się przed wschodem słońca i poszłam do kuchni, chociaż w sumie trudno to nazwać kuchnią, szukać czegoś co mogła bym zjeść na śniadanie, niestety nie umiałam niczego znaleźć, dlatego wybrałam się na poszukiwanie jedzenia. Zostawiłam Soliderowi tylko kartkę z napisem - wyszłam na chwilę, zaraz wrócę. Nie musisz się martwić-
Udałam się w stronę mojej wcześniejszej kryjówki, chociaż spędziłam w niej tylko jedną noc, zostawiłam tam parę rzeczy: Plecak z ubraniami i jedzeniem jak i coś ważnego dla mnie. Skręciłam w prawo i już z daleka widziałam fabrykę, jeszcze kilka kroków i będę na miejscu. Weszłam do budynku  i poszłam do miejsca w którym zostawiłam rzeczy, podeszłam do nich i zauważyłam że ktoś grzebał w moim plecaku, przykucnęłam na ziemi i uzika położyłam obok mnie, po czym zaczęłam grzebać w plecaku patrząc czy nikt mi niczego nie ukradł.
- Nie ma! - krzyknęłam zdenerwowana i zapłakana, dalej tarmosząc plecakiem próbując  znaleźć to!
- Gdzie to jest? Gdzie? Gdzie! - Musi tu gdzieś być, musi! -
Poczułam jak ktoś przykłada mi lufę do głowy.
-Tego szukasz panno Black? - powiedział obcy głos, którego w ogóle nie znam. Przed oczami pokazał mi naszyjnik! Ten naszyjnik. Ale czy to ważne że on go ma skoro zaraz mnie zabije!
-Skąd znasz moje prawdziwe nazwisko? - krzyknęłam do obcego którego twarzy nie widzę
-Oj Liliano, nie ładnie było uciekać od tatusia! -krzyknął po czym szepnął mi do ucha- tatusiek jest bardzo, bardzo zły - Spojrzałam w bok w miejsce gdzie był uzik by go chwycić i przestrzelić łepetynę temu cymbałowi, ale uzik znikną .
-Jest tak zły że kazał swoją córkę przyprowadzić żywą, - znów szepnął mi do ucha - lub martwą-

sobota, 28 czerwca 2014

Od Soldiera

Chwilę zajęło mi dojście do siebie po tym, co zobaczyłem.Bo oto w mojej kryjówce, w moim domu stoi sobie jak gdyby nigdy nic stała ta mała,bezczelna, ciekawska smarkula.
-Słuchaj dziecko-powiedziałem-nie obchodzi mnie czego tu chcesz ani skąd się tu wzięłaś, masz się stąd wynieść i to natychmiast.-
-Spokojnie mogę wyjść, ale zabieram to - wskazała na kocę które miała w ręce, po czym ruszyła prosto do drzwi-nie odwracając się powiedziała - ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!-
Już miała wyjść kiedy zdecydowanym ruchem zablokowałem jej wyjście.
-Nigdzie nie pójdziesz z moimi kocami-powiedziałem hardo 
-Tak, a co mi zrobisz? -Spytała z przekąsem
-Faktycznie-pomyślałem-przecież nie uderzę dziecka-
-Siadaj-powiedziałem -dojdziemy do jakiegoś porozumienia-
Usiadła na jednym z dwóch krzeseł i popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Usiadłem naprzeciwko niej.
-Dobra-zacząłem-czego ode mnie chcesz i czemu nie zaczniesz nękać kogoś innego?-
-Ponieważ nikogo tu nie znam, a ty wyglądasz na gościa, który wie jak o siebie zadbać-
-Dobra. Mało to przekonywujące ale możesz zostać, przynajmniej jakiś czas. Dziś będziesz musiała się przespać na stercie koców, a jutro wykombinujemy ci odrobinę prywatności i jakiś wygodniejszy mebel. A tak zmieniając temat, nie jesteś głodna Lili?-
-Tak-odpowiedziała
-A więc zostałem niańką-pomyślałem przygotowując kolację.

piątek, 27 czerwca 2014

Od Scritp Kiddie

Spacerując po mieście, ujrzałam ruska, który pochylał się nad czymś. Zapewne nad szczątkami jakiegoś innego.
-Ej, gościu, co ty robisz? - Spytałam zaciekawiona.
-Co ty tu robisz dziewczyno? - Odrzekł.
-Ten... Ja szukam... Czegoś... I się pytam co robisz.
-Idę się najebać do baru. Idziesz ze mną?
-Jestem abstynentką - skłamałam, albowiem na Sylwestra lubię sobie wypić dwie szklanki szampana - Ale mogę iść z tobą jako towarzysz.
-Jak masz na imię? - Zapytał.
-Mam na imię Ola, ale znajomi mówią na mnie ,,Script Kiddie" ze względu na moje z deka małe umiejętności hakerskie. A ty?!
-Jestem Władimir.
-Spoko ziom.
-Jesteś podobna do mojej siostry, która aktualnie ma około 21 lat.
-Też spoko! - I roześmiałam się.
Doszliśmy do baru. Było tam multum pijaków, alkoholików, żuli i meneli. Barman obdarzył mnie i Władimira starymi chipsami sprzed apokalipsy i butelką wody, oraz - tylko Władimira, na jego rządanie - butelkę wódki.
Na wieczór wróciłam do mojego kochanego bunkra i ocelocika i obmyślałam plan działania, w jaki sposób bloki chleba mogą wydostać się do wąwozu przez szyb wentylacyjny.

czwartek, 26 czerwca 2014

Od Lili

Po tym jak koleś z PPSz poszedł sobie zostawiając mnie samą, powędrowałam poszukać miejsca gdzie mogła bym przenocować, miałam dość na dzisiaj szukania miejsca pobytu Solidera. Padło na starą pół zniszczoną fabrykę, widać było że ktoś już się w niej kiedyś zadomowił. Poszłam spać na brudnej ale dość miękkiej kanapie. Rano wyszłam szukać różnych rzeczy do mojej nowej bazy , ponieważ ta fabryka bardzo mi się spodobała. Pamiętałam jednak żeby omijać głównych ulic , nie mam ochoty tam spotkać pewnej osoby. Zaczęłam przeszukiwać pewien opuszczony dom by zdobyć z niego pewne przedmioty.
Kiedy odnalazłam w końcu o co chciałam, a mianowicie ciepłe koce, usłyszałam czyiś głos.
- Mała! Co robisz w mojej kryjówce?-
Odwróciłam się natychmiastowo.
To był Solider!

Od Władimira

Kiedy wracałem do swojego mieszkania, zaczepiła mnie pewna dziewczyna z wielkim biustem. Pytała o to skąd mam PPSz itp. Powiedziałem jej spadaj mała i powędrowałem dalej mając nadzieje ,że dała mi spokój.
 Strasznie nie lubię towarzystwa małolatów. Minęły 2 godziny dotarłem do opuszczonego baru, był tam jeden Ukrainiec, Polak i dwóch Słowaków. Ukrainiec miał na imię Borys dość przyjemny człowiek opowiadał ,że przed apokalipsą miał wielką firmę itp. Polak miał na imię Piotr, handlował różnego rodzaju manierkami, latarkami oraz nożami. Fajnie gra się z nim w pokera ponieważ ciągle przegrywa. Dwaj Słowacy to bliźniacy, niestety nie powiedzieli mi jak się nazywają.
-Trudno-pomyślałem- Idę spać, a  następnego ranka pójdę po ciało Fiodora aby je pochować, w końcu chłopakowi należy się pogrzeb.-
Tylko dalej mnie zastanawia jedna rzecz, kim byli ci ludzie i czy czasem nie nasłał ich ktoś. Następnego ranka poszedłem po ciało Fiodora, podczas wędrówki natknąłem się na grupę wędrowców.
-Zgubiliście się panowie?-Spytałem
-Nie-odpowiedzieli oschle
-W porządku-odpowiedziałem
 Powędrowałem dalej kiedy dotarłem na miejsce z ciała Fiodora został popiół i trochę kości ktoś go musiał spalić.Nagle usłyszałem tajemniczy głos.

wtorek, 24 czerwca 2014

Od Soldiera

Krzyki. Strzały. Tłumy ludzi. Strach. Wszędzie krew. Nagle obudziłem się zalany potem i dotarło do mnie że był to kolejny koszmar. Usiadłem na łóżku i powoli doszedłem do siebie. Ukryłem twarz w dłoniach i zastanowiłem się ile to jeszcze potrwa. Zjadłem śniadanie i ruszyłem w teren, zapowiadał się kolejny długi dzień. Na początku ruszyłem do dzielnicy  gdzie przed apokalipsą mieściły się sklepy i apartamenty bogatszych osób. Gdy tam dotarłem znalazłem kilka dolarów i skrzynkę z biżuterią , a oprócz tego nic ciekawego. Następnie udałem się do portu, lubiłem tam przesiadywać i patrzyć na bezkresny błękit oceanu. Po około godzinie podziwiania doszedł do mnie jakiś przytłumiony hałas. Pierwsze o czym pomyślałem to, to że tak smarkula znowu wpadła w kłopoty, lecz gdy zlokalizowałem źródło hałasu  okazało się że to jakiś pies wpadł do dziury. Wyciągnąłem go stamtąd i dałem trochę konserwy. Gdy zjadł popatrzył na mnie tym psim wzrokiem i ruszył w swoją stronę.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Od Script Kiddie

Po trzech godzinach zabawy z ocelotem i wymyślaniu tanich ,,sucharów" postanowiłam wyjść na zewnątrz. Wtem usłyszałam jakieś trzaski.
-To zapewne jakaś chłopina jedzie na starym dziecięcym rowerku- pomyślałam.
Nie ma się czego bać. Chwyciłam mojego kałaszka i ruski aparat fotograficzny i opuściłam bunkier. Rubix - tak ma na imię mój kot - pilnował schronu. Poszłam przed siebie, szukając pożywienia dla mnie i dla Rubixa. Szłam tak z 7 minut i w końcu spotkałam dziewczynę. Po krótkiej konwersacji okazało się, że ma na imię Honorata. Odpowiedziałam jej kilka tanich żartów i krótką bajkę o wojnie nuklearnej cybernetycznych kafli i radioaktywnych dywanów, ona za to obdarowała mnie pięcioma kromkami suchego chleba.
-Dziękuję - odrzekłam
Zawróciłam do mojej bazy. Ocelot zajadał się upolowanym przez siebie szczurem. Ja za to położyłam się na kamiennej posadzce i dalej wymyślałam historyjki o bezsensownej kłótni styropianowych bloków z liściami akacji.

Od Lili

Hahaha jemu się wydaję że ucieknie? Ja się nigdy nie poddaje! W sumie gdyby tak nie uciekał, już dawno bym go zostawiła, ale teraz już nie zostawię bo to by oznaczało przegraną, a ja nienawidzę przegrywać! Ja nigdy nie przegrywam ( no może oprócz kilku razy ). Poszedł w stronę starych budynków, rozpadających się z każdym krokiem. Najwyraźniej chciał mnie zgubić, ale jemu się to nie uda, znam to miasto, jak i jego mapę na pamięć. Przeanalizowałam wszystkie możliwe miejsca w których mógł by nocować albo mieszkać w tym danym regionie i zostało takich miejsc tylko 3. Muszę wszystkie sprawdzić. Bo ja się nie poddaje! Nigdy! Wiem jestem upierdliwa ale co z tego? Ruszyłam do miejsc w których mógł się znajdować, po drodze zauważając kogoś noszącego ... PPSz-41.
-Skąd to masz ?- zapytałam zdziwiona i zachwycona -ta broń jest taka rzadka i trudna do zdobycia! - Podniosłam wzrok z nad PPSz i spojrzałam na jej właściciela, był całkiem pijany ledwo stał na nogach
-Przepraszam?Pomóc panu dojść do domu?- zapytałam grzecznie.

Od Władimira

-Już 6 flaszeczka- powiedziałem do mojego znajomego Fiodora, z którym popijam w wolnych chwilach w zrujnowanym barze.
-Fiodor- powiedziałem- idę do tego opuszczonego budynku, w którym byłem tydzień temu. Czy idziesz ze mną?-
Odpowiedział mi tak wiec wyruszyliśmy. Szliśmy do tego budynku coś koło 2 godzin, dokładnie nie wiem bo dałem mój zegarek w zamian za jedzenie pewnemu sprzedawcy.
-Ok jesteśmy na miejscu- powiedziałem
Wraz z Fiodorem zaczęliśmy szukać cennych rzeczy znaleźliśmy jeden magazynek do PPSz'ki co mnie bardzo ucieszyło.
-Fiodor- powiedziałem- wracamy ?-
-Dobra- odpowiedział-bo zaczyna się już tu nudzić
Kiedy wychodziliśmy z tego opuszczonego budynku stanęło przed nami dwoje mężczyzn,z tego co widziałem jeden z nich miał jakiś pistolet a drugi łom. Powiedzieli żebyśmy oddali wszystko co tam znaleźliśmy.
-Nie-odpowiedzieliśmy obaj stanowczo
Kiedy to powiedzieliśmy usłyszałem strzał a po chwili zobaczyłem Fiodora który leżał na ziemi martwy. Byłem tak wściekły że załadowałem magazynek do PPSz i szybko ich zastrzeliłem. Nie wiem jak sobie teraz sam poradzę, ale wiem ,że muszę teraz wracać szybko do swojej kryjówki, ponieważ robi się ciemno.

sobota, 21 czerwca 2014

Od Soldiera

Zerknąłem dyskretnie przez ramie i zobaczyłem że ta małą ciągle za mną idzie.
-Uparta jest.-Pomyślałem
Odwróciłem się i poczekałem aż mnie dogoni.
-Słuchaj dziecko-Wypaliłem błyskawicznie-Nie interesuje mnie skąd się tu wzięłaś, ani czego odemnie chcesz. Poprostu daj mi spokój.-
Zobaczyłem że chce się odezwać tym swoim płaczliwym głosem, więc powiedziałem szybko
-Nie idź za mną-
I pędem ruszyłem przed siebie, lecz zamiast iść najszybszą drogą do swojej kryjówki jak planowałem, pobiegłem drogą nieco dłuższą, lecz posiadającą wiele ślepych zaułków i korytarzy które prowadzą zpowrotem do wejścia.Kiedy z niego wyszedłem pobiegłem trochę do przodu i zobaczyłem że nie udało jej się mnie dogonić.Spokojnym krokiem ruszyłem do swojej kryjówki. Przed zagładą mógł to być dom jakiejś zwyczajnej rodziny, która mogła co niedziele jeść razem obiad. Teraz to miejsce przypomina raczej meline narkomana: surowa betonowa podłoga, na ścianach grzyb i pleśń an a wyposażenie składa się tylko stare,zdezelowane łózko, mały metalowy piecyk opalany drewnem, stół i 2 krzesła oraz sterta drewna która kiedyś była meblami i innymi rzeczami z domów obok. To jest moje królestwo. Położyłem karabin na stole i zabrałem się za przygotowywanie posiłku
-Trzeba będzie poszukać zapasów- pomyślałem
Zjadłem skromny posiłek, położyłem karabin tak żebym mógł szybko po niego sięgnąć i położyłem się spać.W nocy dręczyły mnie te same koszmary co przez ostatnie noce.

czwartek, 19 czerwca 2014

Od Lili

Nie dam mu uciec , pójdę za nim . Za interesował mnie , zazwyczaj faceci ulegają mi kiedy zagrzebie im oczkami i udał że płaczę , a ten nie. Ciekawy , ja lubię ciekawych ludzi . Może się zaprzyjaźnimy ! Fajnie by było mieć kogoś takiego jako przyjaciele , za imponował mi , bez problemu pomógł mi wydostać się z tej dziury.Szłam za facetem krok za krokiem , nagle się od wrócił zdenerwowany.
- Mała czemu za mną idziesz ?! - zapytał , śmiesznie mu się brew podniosła do góry, haha .
- Oj no proszę wcale taka mała nie jestem mam metr i siedemdziesiąt centymetrów - spojrzałam mu prosto w oczy lekko zdenerwowana , jest wyższy ode mnie tylko o głowę. To wcale nie tak dużo!.
- Nie obchodzi mnie ile masz wzrostu , ani czy jesteś mała twoim zdaniem czy duża . Po prostu się ode mnie odczep - powiedział po czym odwrócił się do mnie plecami i ruszył dalej .
- wrrrr - wydałam siebie odgłos zdenerwowania .
- Dziwny ale śmieszny - pomyślałam i powędrowałam za nim dalej. 

Od Soldiera

Przemierzając opustoszałe ulice miasta Inception zastanawiam się , czy jeszcze kiedyś wrócę do swojego starego życia, do domu i do rodziny.Lecz przez to co zrobiłem to miasto jest moim domem, a ci nieliczni ludzie których spotykam można od biedy uznać za moją rodzinę.Z rozmyślań wyrwał mnie głośny huk.Nie namyślając się długo pobiegłem w kierunku z którego nadleciał ów dźwięk.Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem co spowodowało hałas,ziemia rozstąpiła się tworząc rozpadlinę szeroką na jakieś 5 metrów i na tyle głęboką żeby nie było widać dna.
-Kolejna.-pomyślałem-Tu zaczyna się dziać coś podejrzanego.-
Już miałem odejść gdy usłyszałem wołanie o pomoc.Gdy podszedłem na krawędź rozpadliny okazało się że jakieś półtora metra pode mną na jakimś wystającym pręcie wisi dziewczyna.Pomogłem jej się wydostać i jako tako doprowadzić do porządku.Już miałem odejść gdy odezwała się.
-Dzięki za ratunek,gdyby nie ty została by po mnie tylko mokra plama na dnie tego wąwozu.-Powiedziała-Jak masz na imię?-
-Możesz mówić do mnie Soldier-odparłem
-Miło mi cię poznać.Jestem Lili-Przedstawiła się-Od dawna jesteś w mieście?-
-Wystarczająco długo żeby wiedzieć że nie wtyka się nosa w nieswoje sprawy-
-Nie jesteś zbytnio rozmowny,co?-
-Słuchaj robi się ciemno a ja nie mam ochoty użerać się z jakąś małolatą-
-To może znajdziemy jakieś miejsce na nocleg i porozmawiamy?-
-Ja nie znam ciebie a ty nie znasz mnie najlepiej będzie jeśli każde z nas pójdzie w swoją stronę-
Zacząłem się odwracać kiedy ona prawie płacząc powiedziała
.-Ale..-
-No cóż-przerwałem jej-Powodzenia
Odwróciłem się i pobiegłem w swoją stronę nie oglądając się.