niedziela, 29 czerwca 2014

Od Lili

Kiedy wczoraj Solider zrobił coś do jedzenia, zjadłam i od razu położyłam się spać. Obudziłam się przed wschodem słońca i poszłam do kuchni, chociaż w sumie trudno to nazwać kuchnią, szukać czegoś co mogła bym zjeść na śniadanie, niestety nie umiałam niczego znaleźć, dlatego wybrałam się na poszukiwanie jedzenia. Zostawiłam Soliderowi tylko kartkę z napisem - wyszłam na chwilę, zaraz wrócę. Nie musisz się martwić-
Udałam się w stronę mojej wcześniejszej kryjówki, chociaż spędziłam w niej tylko jedną noc, zostawiłam tam parę rzeczy: Plecak z ubraniami i jedzeniem jak i coś ważnego dla mnie. Skręciłam w prawo i już z daleka widziałam fabrykę, jeszcze kilka kroków i będę na miejscu. Weszłam do budynku  i poszłam do miejsca w którym zostawiłam rzeczy, podeszłam do nich i zauważyłam że ktoś grzebał w moim plecaku, przykucnęłam na ziemi i uzika położyłam obok mnie, po czym zaczęłam grzebać w plecaku patrząc czy nikt mi niczego nie ukradł.
- Nie ma! - krzyknęłam zdenerwowana i zapłakana, dalej tarmosząc plecakiem próbując  znaleźć to!
- Gdzie to jest? Gdzie? Gdzie! - Musi tu gdzieś być, musi! -
Poczułam jak ktoś przykłada mi lufę do głowy.
-Tego szukasz panno Black? - powiedział obcy głos, którego w ogóle nie znam. Przed oczami pokazał mi naszyjnik! Ten naszyjnik. Ale czy to ważne że on go ma skoro zaraz mnie zabije!
-Skąd znasz moje prawdziwe nazwisko? - krzyknęłam do obcego którego twarzy nie widzę
-Oj Liliano, nie ładnie było uciekać od tatusia! -krzyknął po czym szepnął mi do ucha- tatusiek jest bardzo, bardzo zły - Spojrzałam w bok w miejsce gdzie był uzik by go chwycić i przestrzelić łepetynę temu cymbałowi, ale uzik znikną .
-Jest tak zły że kazał swoją córkę przyprowadzić żywą, - znów szepnął mi do ucha - lub martwą-

sobota, 28 czerwca 2014

Od Soldiera

Chwilę zajęło mi dojście do siebie po tym, co zobaczyłem.Bo oto w mojej kryjówce, w moim domu stoi sobie jak gdyby nigdy nic stała ta mała,bezczelna, ciekawska smarkula.
-Słuchaj dziecko-powiedziałem-nie obchodzi mnie czego tu chcesz ani skąd się tu wzięłaś, masz się stąd wynieść i to natychmiast.-
-Spokojnie mogę wyjść, ale zabieram to - wskazała na kocę które miała w ręce, po czym ruszyła prosto do drzwi-nie odwracając się powiedziała - ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!-
Już miała wyjść kiedy zdecydowanym ruchem zablokowałem jej wyjście.
-Nigdzie nie pójdziesz z moimi kocami-powiedziałem hardo 
-Tak, a co mi zrobisz? -Spytała z przekąsem
-Faktycznie-pomyślałem-przecież nie uderzę dziecka-
-Siadaj-powiedziałem -dojdziemy do jakiegoś porozumienia-
Usiadła na jednym z dwóch krzeseł i popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Usiadłem naprzeciwko niej.
-Dobra-zacząłem-czego ode mnie chcesz i czemu nie zaczniesz nękać kogoś innego?-
-Ponieważ nikogo tu nie znam, a ty wyglądasz na gościa, który wie jak o siebie zadbać-
-Dobra. Mało to przekonywujące ale możesz zostać, przynajmniej jakiś czas. Dziś będziesz musiała się przespać na stercie koców, a jutro wykombinujemy ci odrobinę prywatności i jakiś wygodniejszy mebel. A tak zmieniając temat, nie jesteś głodna Lili?-
-Tak-odpowiedziała
-A więc zostałem niańką-pomyślałem przygotowując kolację.

piątek, 27 czerwca 2014

Od Scritp Kiddie

Spacerując po mieście, ujrzałam ruska, który pochylał się nad czymś. Zapewne nad szczątkami jakiegoś innego.
-Ej, gościu, co ty robisz? - Spytałam zaciekawiona.
-Co ty tu robisz dziewczyno? - Odrzekł.
-Ten... Ja szukam... Czegoś... I się pytam co robisz.
-Idę się najebać do baru. Idziesz ze mną?
-Jestem abstynentką - skłamałam, albowiem na Sylwestra lubię sobie wypić dwie szklanki szampana - Ale mogę iść z tobą jako towarzysz.
-Jak masz na imię? - Zapytał.
-Mam na imię Ola, ale znajomi mówią na mnie ,,Script Kiddie" ze względu na moje z deka małe umiejętności hakerskie. A ty?!
-Jestem Władimir.
-Spoko ziom.
-Jesteś podobna do mojej siostry, która aktualnie ma około 21 lat.
-Też spoko! - I roześmiałam się.
Doszliśmy do baru. Było tam multum pijaków, alkoholików, żuli i meneli. Barman obdarzył mnie i Władimira starymi chipsami sprzed apokalipsy i butelką wody, oraz - tylko Władimira, na jego rządanie - butelkę wódki.
Na wieczór wróciłam do mojego kochanego bunkra i ocelocika i obmyślałam plan działania, w jaki sposób bloki chleba mogą wydostać się do wąwozu przez szyb wentylacyjny.

czwartek, 26 czerwca 2014

Od Lili

Po tym jak koleś z PPSz poszedł sobie zostawiając mnie samą, powędrowałam poszukać miejsca gdzie mogła bym przenocować, miałam dość na dzisiaj szukania miejsca pobytu Solidera. Padło na starą pół zniszczoną fabrykę, widać było że ktoś już się w niej kiedyś zadomowił. Poszłam spać na brudnej ale dość miękkiej kanapie. Rano wyszłam szukać różnych rzeczy do mojej nowej bazy , ponieważ ta fabryka bardzo mi się spodobała. Pamiętałam jednak żeby omijać głównych ulic , nie mam ochoty tam spotkać pewnej osoby. Zaczęłam przeszukiwać pewien opuszczony dom by zdobyć z niego pewne przedmioty.
Kiedy odnalazłam w końcu o co chciałam, a mianowicie ciepłe koce, usłyszałam czyiś głos.
- Mała! Co robisz w mojej kryjówce?-
Odwróciłam się natychmiastowo.
To był Solider!

Od Władimira

Kiedy wracałem do swojego mieszkania, zaczepiła mnie pewna dziewczyna z wielkim biustem. Pytała o to skąd mam PPSz itp. Powiedziałem jej spadaj mała i powędrowałem dalej mając nadzieje ,że dała mi spokój.
 Strasznie nie lubię towarzystwa małolatów. Minęły 2 godziny dotarłem do opuszczonego baru, był tam jeden Ukrainiec, Polak i dwóch Słowaków. Ukrainiec miał na imię Borys dość przyjemny człowiek opowiadał ,że przed apokalipsą miał wielką firmę itp. Polak miał na imię Piotr, handlował różnego rodzaju manierkami, latarkami oraz nożami. Fajnie gra się z nim w pokera ponieważ ciągle przegrywa. Dwaj Słowacy to bliźniacy, niestety nie powiedzieli mi jak się nazywają.
-Trudno-pomyślałem- Idę spać, a  następnego ranka pójdę po ciało Fiodora aby je pochować, w końcu chłopakowi należy się pogrzeb.-
Tylko dalej mnie zastanawia jedna rzecz, kim byli ci ludzie i czy czasem nie nasłał ich ktoś. Następnego ranka poszedłem po ciało Fiodora, podczas wędrówki natknąłem się na grupę wędrowców.
-Zgubiliście się panowie?-Spytałem
-Nie-odpowiedzieli oschle
-W porządku-odpowiedziałem
 Powędrowałem dalej kiedy dotarłem na miejsce z ciała Fiodora został popiół i trochę kości ktoś go musiał spalić.Nagle usłyszałem tajemniczy głos.

wtorek, 24 czerwca 2014

Od Soldiera

Krzyki. Strzały. Tłumy ludzi. Strach. Wszędzie krew. Nagle obudziłem się zalany potem i dotarło do mnie że był to kolejny koszmar. Usiadłem na łóżku i powoli doszedłem do siebie. Ukryłem twarz w dłoniach i zastanowiłem się ile to jeszcze potrwa. Zjadłem śniadanie i ruszyłem w teren, zapowiadał się kolejny długi dzień. Na początku ruszyłem do dzielnicy  gdzie przed apokalipsą mieściły się sklepy i apartamenty bogatszych osób. Gdy tam dotarłem znalazłem kilka dolarów i skrzynkę z biżuterią , a oprócz tego nic ciekawego. Następnie udałem się do portu, lubiłem tam przesiadywać i patrzyć na bezkresny błękit oceanu. Po około godzinie podziwiania doszedł do mnie jakiś przytłumiony hałas. Pierwsze o czym pomyślałem to, to że tak smarkula znowu wpadła w kłopoty, lecz gdy zlokalizowałem źródło hałasu  okazało się że to jakiś pies wpadł do dziury. Wyciągnąłem go stamtąd i dałem trochę konserwy. Gdy zjadł popatrzył na mnie tym psim wzrokiem i ruszył w swoją stronę.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Od Script Kiddie

Po trzech godzinach zabawy z ocelotem i wymyślaniu tanich ,,sucharów" postanowiłam wyjść na zewnątrz. Wtem usłyszałam jakieś trzaski.
-To zapewne jakaś chłopina jedzie na starym dziecięcym rowerku- pomyślałam.
Nie ma się czego bać. Chwyciłam mojego kałaszka i ruski aparat fotograficzny i opuściłam bunkier. Rubix - tak ma na imię mój kot - pilnował schronu. Poszłam przed siebie, szukając pożywienia dla mnie i dla Rubixa. Szłam tak z 7 minut i w końcu spotkałam dziewczynę. Po krótkiej konwersacji okazało się, że ma na imię Honorata. Odpowiedziałam jej kilka tanich żartów i krótką bajkę o wojnie nuklearnej cybernetycznych kafli i radioaktywnych dywanów, ona za to obdarowała mnie pięcioma kromkami suchego chleba.
-Dziękuję - odrzekłam
Zawróciłam do mojej bazy. Ocelot zajadał się upolowanym przez siebie szczurem. Ja za to położyłam się na kamiennej posadzce i dalej wymyślałam historyjki o bezsensownej kłótni styropianowych bloków z liściami akacji.

Od Lili

Hahaha jemu się wydaję że ucieknie? Ja się nigdy nie poddaje! W sumie gdyby tak nie uciekał, już dawno bym go zostawiła, ale teraz już nie zostawię bo to by oznaczało przegraną, a ja nienawidzę przegrywać! Ja nigdy nie przegrywam ( no może oprócz kilku razy ). Poszedł w stronę starych budynków, rozpadających się z każdym krokiem. Najwyraźniej chciał mnie zgubić, ale jemu się to nie uda, znam to miasto, jak i jego mapę na pamięć. Przeanalizowałam wszystkie możliwe miejsca w których mógł by nocować albo mieszkać w tym danym regionie i zostało takich miejsc tylko 3. Muszę wszystkie sprawdzić. Bo ja się nie poddaje! Nigdy! Wiem jestem upierdliwa ale co z tego? Ruszyłam do miejsc w których mógł się znajdować, po drodze zauważając kogoś noszącego ... PPSz-41.
-Skąd to masz ?- zapytałam zdziwiona i zachwycona -ta broń jest taka rzadka i trudna do zdobycia! - Podniosłam wzrok z nad PPSz i spojrzałam na jej właściciela, był całkiem pijany ledwo stał na nogach
-Przepraszam?Pomóc panu dojść do domu?- zapytałam grzecznie.

Od Władimira

-Już 6 flaszeczka- powiedziałem do mojego znajomego Fiodora, z którym popijam w wolnych chwilach w zrujnowanym barze.
-Fiodor- powiedziałem- idę do tego opuszczonego budynku, w którym byłem tydzień temu. Czy idziesz ze mną?-
Odpowiedział mi tak wiec wyruszyliśmy. Szliśmy do tego budynku coś koło 2 godzin, dokładnie nie wiem bo dałem mój zegarek w zamian za jedzenie pewnemu sprzedawcy.
-Ok jesteśmy na miejscu- powiedziałem
Wraz z Fiodorem zaczęliśmy szukać cennych rzeczy znaleźliśmy jeden magazynek do PPSz'ki co mnie bardzo ucieszyło.
-Fiodor- powiedziałem- wracamy ?-
-Dobra- odpowiedział-bo zaczyna się już tu nudzić
Kiedy wychodziliśmy z tego opuszczonego budynku stanęło przed nami dwoje mężczyzn,z tego co widziałem jeden z nich miał jakiś pistolet a drugi łom. Powiedzieli żebyśmy oddali wszystko co tam znaleźliśmy.
-Nie-odpowiedzieliśmy obaj stanowczo
Kiedy to powiedzieliśmy usłyszałem strzał a po chwili zobaczyłem Fiodora który leżał na ziemi martwy. Byłem tak wściekły że załadowałem magazynek do PPSz i szybko ich zastrzeliłem. Nie wiem jak sobie teraz sam poradzę, ale wiem ,że muszę teraz wracać szybko do swojej kryjówki, ponieważ robi się ciemno.

sobota, 21 czerwca 2014

Od Soldiera

Zerknąłem dyskretnie przez ramie i zobaczyłem że ta małą ciągle za mną idzie.
-Uparta jest.-Pomyślałem
Odwróciłem się i poczekałem aż mnie dogoni.
-Słuchaj dziecko-Wypaliłem błyskawicznie-Nie interesuje mnie skąd się tu wzięłaś, ani czego odemnie chcesz. Poprostu daj mi spokój.-
Zobaczyłem że chce się odezwać tym swoim płaczliwym głosem, więc powiedziałem szybko
-Nie idź za mną-
I pędem ruszyłem przed siebie, lecz zamiast iść najszybszą drogą do swojej kryjówki jak planowałem, pobiegłem drogą nieco dłuższą, lecz posiadającą wiele ślepych zaułków i korytarzy które prowadzą zpowrotem do wejścia.Kiedy z niego wyszedłem pobiegłem trochę do przodu i zobaczyłem że nie udało jej się mnie dogonić.Spokojnym krokiem ruszyłem do swojej kryjówki. Przed zagładą mógł to być dom jakiejś zwyczajnej rodziny, która mogła co niedziele jeść razem obiad. Teraz to miejsce przypomina raczej meline narkomana: surowa betonowa podłoga, na ścianach grzyb i pleśń an a wyposażenie składa się tylko stare,zdezelowane łózko, mały metalowy piecyk opalany drewnem, stół i 2 krzesła oraz sterta drewna która kiedyś była meblami i innymi rzeczami z domów obok. To jest moje królestwo. Położyłem karabin na stole i zabrałem się za przygotowywanie posiłku
-Trzeba będzie poszukać zapasów- pomyślałem
Zjadłem skromny posiłek, położyłem karabin tak żebym mógł szybko po niego sięgnąć i położyłem się spać.W nocy dręczyły mnie te same koszmary co przez ostatnie noce.

czwartek, 19 czerwca 2014

Od Lili

Nie dam mu uciec , pójdę za nim . Za interesował mnie , zazwyczaj faceci ulegają mi kiedy zagrzebie im oczkami i udał że płaczę , a ten nie. Ciekawy , ja lubię ciekawych ludzi . Może się zaprzyjaźnimy ! Fajnie by było mieć kogoś takiego jako przyjaciele , za imponował mi , bez problemu pomógł mi wydostać się z tej dziury.Szłam za facetem krok za krokiem , nagle się od wrócił zdenerwowany.
- Mała czemu za mną idziesz ?! - zapytał , śmiesznie mu się brew podniosła do góry, haha .
- Oj no proszę wcale taka mała nie jestem mam metr i siedemdziesiąt centymetrów - spojrzałam mu prosto w oczy lekko zdenerwowana , jest wyższy ode mnie tylko o głowę. To wcale nie tak dużo!.
- Nie obchodzi mnie ile masz wzrostu , ani czy jesteś mała twoim zdaniem czy duża . Po prostu się ode mnie odczep - powiedział po czym odwrócił się do mnie plecami i ruszył dalej .
- wrrrr - wydałam siebie odgłos zdenerwowania .
- Dziwny ale śmieszny - pomyślałam i powędrowałam za nim dalej. 

Od Soldiera

Przemierzając opustoszałe ulice miasta Inception zastanawiam się , czy jeszcze kiedyś wrócę do swojego starego życia, do domu i do rodziny.Lecz przez to co zrobiłem to miasto jest moim domem, a ci nieliczni ludzie których spotykam można od biedy uznać za moją rodzinę.Z rozmyślań wyrwał mnie głośny huk.Nie namyślając się długo pobiegłem w kierunku z którego nadleciał ów dźwięk.Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem co spowodowało hałas,ziemia rozstąpiła się tworząc rozpadlinę szeroką na jakieś 5 metrów i na tyle głęboką żeby nie było widać dna.
-Kolejna.-pomyślałem-Tu zaczyna się dziać coś podejrzanego.-
Już miałem odejść gdy usłyszałem wołanie o pomoc.Gdy podszedłem na krawędź rozpadliny okazało się że jakieś półtora metra pode mną na jakimś wystającym pręcie wisi dziewczyna.Pomogłem jej się wydostać i jako tako doprowadzić do porządku.Już miałem odejść gdy odezwała się.
-Dzięki za ratunek,gdyby nie ty została by po mnie tylko mokra plama na dnie tego wąwozu.-Powiedziała-Jak masz na imię?-
-Możesz mówić do mnie Soldier-odparłem
-Miło mi cię poznać.Jestem Lili-Przedstawiła się-Od dawna jesteś w mieście?-
-Wystarczająco długo żeby wiedzieć że nie wtyka się nosa w nieswoje sprawy-
-Nie jesteś zbytnio rozmowny,co?-
-Słuchaj robi się ciemno a ja nie mam ochoty użerać się z jakąś małolatą-
-To może znajdziemy jakieś miejsce na nocleg i porozmawiamy?-
-Ja nie znam ciebie a ty nie znasz mnie najlepiej będzie jeśli każde z nas pójdzie w swoją stronę-
Zacząłem się odwracać kiedy ona prawie płacząc powiedziała
.-Ale..-
-No cóż-przerwałem jej-Powodzenia
Odwróciłem się i pobiegłem w swoją stronę nie oglądając się.