środa, 26 października 2016

Od Tessy

        W życiu popełniłam wiele błędów, ale najgorszym była zbyt szybka ocena ludzi. Myślałam, że zabili dziecko i kobietę, by zdobyć ich zapasy prawda była inna. Nigdy nie spodziewałabym się, że to właśnie mordercy okazali się ofiarami, bowiem to oni stracili wcześniej swój prowiant i ekwipunek.
       Zaczęli mnie ścigać pod koniec zimy. Nie miałam sił, zapasów ani czystych ciuchów. Bez zastanowienia musiałam uciekać. Nie miałam wyboru. Krążyłam po całym mieśćie, ale tych ludzi nie dało się zgubić. Byli wszędzie gdziekolwiek poszłam. Znaleźli mnie w każdym zaułku, budynku czy nawet garażu w którym postanowiłam zostać chciaż na chwilę. Byli gorsi od kogokolwiek innego, nie dawali mi spokoju. Sprawili, że prztetrwanie stało się dużo trudniejsze.
         Postanowiłam podjąć decyzję i opóścić miejsce w którym spędziłam tyle czasu. Musiałam to zrobić dla własnego dobra.


------------

Ja również muszę odejść... Ostatnio dużo myślałam o pisaniu. Myślę, że czas zakończyć moją przygodę... Dziękuję za każde słowo które mogłam napisac na blogu. Może kiedyś zdecyduję się jeszcze coś napisać Wtedy dam znać, ale od dłuższego czasu nie mam weny i nie chcę robić niczego na siłę. 
Pozdrawiam 
Numix czyli Tessa

sobota, 14 maja 2016

Od Script Kiddie

Nie zastanawiając się długo, podkradłam się do Arabów między drzewami niczym szpieg śledzący niepoczytalnego przestępcę. Istniały dwa warianty - przywdziać kaptur i zabrać jakiś leżący na wierzchu worek albo wypruć do przodu, prosto do studzienki kanalizacyjnej. Najbardziej ryzykowną, acz najbezpieczniejszą opcją byłoby po prostu przeczekać. Im więcej osób w bunkrze, tym trudniej o zauważenie czyjejś nieobecności, ale też większe prawdopodobieństwo przebywania Arabów na korytarzu prowadzącym do wyjścia. Założyłam kaptur. Nie baczyłam na zmęczonych Arabów, którzy z trudem dźwigali herbatę. Wzięłam od jednego worek i wmieszałam się w tłum.
Dotarliśmy do kanalizacji. Dowódca oddziału zaprowadził nas do spiżarni. Złożyliśmy worki do wiklinowych kontenerów. Nagle dowódca zabrał głos. A głos jego był donośny. Powiedział coś po arabsku, po czym lud zabrał słoiki. Z olejem, te, które znalazłam, jak ostatnio tu byłam. Zabrałam pięć słoików. Dowódca zaczął nas gdzieś prowadzić. Otworzył właz, którego dotąd nie dane mi było odkryć i zeszliśmy drabiną w dół. W owej piwnicy znajdowało się pełno słoików wypełnionych olejem. A było ich naprawdę dużo. Dołożyliśmy nasze słoiki, ja zachowałam jeden i ukradkiem wyszłam z piwnicy. Pobiegłam prędko do mojej izby.

czwartek, 21 kwietnia 2016

Od Andrzeja

Otworzyłem oczy. Dziewczyna siedziała przy stole i jadła jakiś gulasz. -Chcesz trochę? - zapytała gdy mnie ujrzała. Wziąłem miskę i usiadłem naprzeciwko. -To co planujesz teraz zrobić? - odezwała się Sasza. -To dla mnie nowa okolica. Nie wiem gdzie mógłbym się udać. -Wiesz co, mam dla ciebie radę. Na zachód stąd jest stare osiedle mieszkaniowe, teraz już opuszczone. Piwnice są w bardzo dobrym stanie, mógłbyś tam stworzyć swoją kryjówkę. Ale... - westchnęła - No właśnie, jest jedno ale. Niedaleko w opuszczonym supermarkecie osiedlili się najemnicy. Możliwe, że piwnice są już w ich posiadaniu. Jeśli tak, to nie wiem czy dasz samemu radę je zdobyć. -Zawsze warto spróbować - zebrałem się na uśmiech. -Mam nadzieję, że ci się uda. Masz wystarczająco dużo amunicji? Po strzelaninie przeszukałam zwłoki bandytów i znalazłam w sumie 7 magazynków do tej spluwy którą masz. Broni nie było, musiała im wypaść gdy spadali z motorów. -Właśnie - ożywiłem się - a co z maszynami? -Nie nadają się już do niczego. Całe zniszczone. Rozmontowałam z nich trochę części, ale tobie się raczej nie przydadzą - odparła dziewczyna - Dobra, masz tutaj amunicję i idź już. Lepiej nie marnować czasu. -Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystko. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - wstałem od stołu i zebrałem swoje graty - Żegnaj Saszo! -Powodzenia Andrzeju! Wyszedłem na zewnątrz i ruszyłem przed siebie.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Od Soldiera

Powoli zakradałem się do ich obozu. Wiedziałem, że jeśli mnie złapią to już po mnie.Skradałem się krok po kroku, w kompletnej ciemności. Nagle przed sobą zauważyłem jakiś ruch. Zastygłem w kompletnej ciemności i czekałem. Po chwili, która wydawała się dla mnie wiecznością z mroku wyłoniło się dwóch osobników, rozmawiali o czymś cicho i nie mogłem usłyszeć słów. Wiedziałem, że muszę działać szybko inaczej niedługo mnie zauważą i podniosą alarm w obozie. Nie mogłem używać broni, więc wyjąłem swój nóż. Metal zaczął miło ciążyć mi w dłoni, wiedziałem już co muszę zrobić. Powoli schowałem się za jakimiś skrzyniami stojącymi niedaleko mnie. Kiedy przeszli koło mojej kryjówki ruszyłem za nimi. Przestałem słuchać co mówią między sobą, skupiłem się na swoim zadaniu. W ułamku sekund doskoczyłem do pierwszego z nich i poderżnąłem mu gardło jednocześnie zasłaniając mu usta. Drugiego z nich podciąłem, a gdy upadł na ziemię nadepnąłem mu na krtań, opierając całą masę ciała na nodze. Gdy już było po wszystkim ukryłem ich ciała i ruszyłem w dalszą drogę. Na szczęście droga o której kiedyś słyszałem ciągle istniała i znalazłem drogę przez ich obóz. Pierwsze z dwóch trudnych  zadań zostało wykonane.

czwartek, 17 marca 2016

Od Andrzeja

Dotarliśmy do małego domku na obrzeżach miasta. Nigdzie nie było widać żadnego wejścia do środka, ale dziewczyna odgarnęła z ziemi kupę śmieci i ujrzałem drewnianą klapę. Zeszliśmy na dół po drabinie, przeszliśmy krótkim tunelem i po następnej drabinie na górę, do domu. Wszedłem do środka i zaniemówiłem. To było mieszkanie idealne. Wygodne łóżko przy ścianie, obok piecyk na węgiel, szafka na broń i amunicję, dwa kaganki na małym stoliku. Ale to co ujrzałem w kącie było z tego wszystkiego najlepsze. Duży regał na książki, wypełniony po brzegi grubymi tomami. -Widzę, że lubisz czytać - usłyszałem. -I to jak... - rozmarzyłem się - Ale ja nawet nie znam twojego imienia. -Sasza - odpowiedziała kobieta. -Ładnie. Ja jestem Andrzej. Czemu mnie uratowałaś? - zapytałem się. -Ci bandyci od dawna mi przeszkadzali, ale nie chciałam bez powodu ich atakować. Zobaczyłam, że jest okazja aby się z nimi rozprawić, więc to zrobiłam. A poza tym zobaczyłam w tobie potencjał. Nieźle biegasz i strzelasz, wiesz? Sasza pozwoliła mi się rozgościć, rozłożyła na ziemi miękki koc i dała mi jakąś książkę. Jeszcze raz jej podziękowałem za to co dla mnie zrobiła i udałem się na zasłużony odpoczynek.

środa, 3 lutego 2016

Od Script Kiddie

Dzisiejszej nocy znowu postanowiłam wyjść z kanalizacji. Uniemożliwiła mi to jednak obecność trzech Arabów w korytarzu prowadzącym do wyjścia. Siedziałam w pokoju z kałachem i czekałam.
- Pijmy! - ozwał się mocny, donośny głos. Zapewne z kuchni.
Arabowie spojrzeli po sobie i wybiegli pić. Pewnie herbatę. Ja wybiegłam szybko na korytarz oraz do wyjścia na dwór. Atmosfera tam wydawała się bardziej apokaliptyczna niż zwykle. Nie było nikogo, nawet najemników. A przynajmniej nie zauważyłam. Pobiegłam do mojej koleżanki od origami. Platforma była pusta. Zapukałam do włazu umieszczonego na tylnej ściance metrowej platformy. Nagle zobaczyłam formację złożoną z kilkudziesięciu Arabów niosących pełne worki. Szli w moim kierunku. Przeciwnym niż zwykle. Właz był otwarty. Od wejścia uderzył mnie dym i dziwny zapach; stara kobieta i dwaj moi koledzy siedzieli na tapczanie.
- Witajcie...! - Krzyknęłam. Chciałam uciekać, ale bałam się tych Arabów z workami. Nikt mi nie odpowiedział.
- Witaj - odrzekła w końcu towarzyszka. Po chwili roześmiała się.
- Tak właściwie, to ja tak tylko na chwilę... - powiedziałam, gdy teren wydał mi się czysty. Trudno powiedzieć, ile tam siedziałam.
Znowu nikt nie odpowiedział. Wyszłam z bunkra, lecz nie za bardzo mogłam ustać na nogach. Szłam powoli przez zniszczone miasto. Dotarłam do parku. Kilku najemników krzątało się między budynkami. Upadłam na kolana. Wtem rozległ się strzał, na szczęście nie w moim kierunku. Wokół nie było żadnych innych ludzi. Usiadłam na parkowej ławce i zasnęłam. Obudził mnie nad ranem hałas Arabów przechodzących przez park; mieli puste worki. Przeraziłam się.